Od czasu do czasu pojawiają się pytania w sieci o to, czy organizować ślub i chrzciny jednocześnie. Czy taka impreza to dobry pomysł? Łucja i Maciek uznali, że tak. Miałem przyjemność sfotografować przygotowania dwóch panien – Łucji i Zuzi. To wzruszające, kiedy obok siebie wiszą dwie piękne białe suknie, jedna dla maleńkiej dziewczynki, druga dla jej mamy. Przecież tak malutkie dziecko jest cały czas z rodzicami. Dlaczego nie miałby to być również wyjątkowy dzień i dla niej? No i tak powstał pomysł na ślub i chrzciny w tym samym czasie. Przynajmniej tak mi się wydaje. Każda następna uroczystość kościelna, np. Komunia, odbędzie się osobno. Zuzia pewnie wówczas podejdzie bardziej świadomie, zwłaszcza do prezentów.
W przytulnym mieszkanku, gdzie obie panie przygotowywały się pieczołowicie, cała świta towarzyszyła weselnikom podczas szykowania się do ślubu i chrzcin. Mała Zuzia przechodziła z rąk do rąk ku swojej wielkiej radości. Widać, że jest oczkiem w głowie nie tylko rodziców. Jeszcze śniadanko, krótka drzemka, jeszcze pieluszka, ubieramy się i już prawie, prawie, no dobra, znowu zmiana pieluszki – dzień jak co dzień. Jaki ślub i chrzciny? Dla małej Zuzi był to dzień jak każdy inny. Tylko skąd tu tyle ludzi? Mama Zuzi – Łucja miała troszkę więcej niecodziennych przygotowań. Makijaż, fryzura – na co dzień raczej nie potrzeba aż takiej fatygi, by mama z córką wyszły z domu. Ale taki dzień jak dzisiaj – to co innego.
U Marcina byłem trochę wcześniej, zanim odwiedziłem dziewczyny. Dom Maćka jest mi znany, bo jakiś czas temu również zostałem zaproszony do sfotografowania ślubu, którego przygotowania rozpoczynały się właśnie w tym miejscu. Kiedy Maciek przyjechał do Łucji z kwiatami, trzeba było działać szybko. Napotkałem wówczas jeden istotny problem. Gdy pojawi się tyle osób w tak przytulnym i dość małym mieszkaniu, trudno jest o właściwą odległość i światło do zdjęć. Troszkę trzeba się pogimnastykować, ale na szczęście jakoś się udało. Obie panny zostały przekazane Maćkowi.
Przed samym kościołem zaparkował wóz strażacki. Taka niespodzianka kolegów po fachu Maćka. W kościele serdecznie przywitał ich ksiądz. Rozmawiał z nimi jak członkami własnej rodziny. Serdecznie, ciepło, każde zdanie kazania miało wydźwięk emocjonalny. To samo podczas chrzcin zaraz po mszy, kiedy to ksiądz trzymając Zuzię za rączkę udzielał sakramentu jak najbliższej sobie istocie. Myślę, że zorganizowanie wspólnej uroczystości to dobry pomysł. Ślub i chrzciny jednocześnie, tak jak i każda ceremonia bliska sercu, powinna mieć dobrego przewodnika, osobę która ją zaczaruje, przybliży zgromadzonym, stworzy z niej magię bliskości uczestniczących ludzi. Taką atmosferę stworzył ksiądz z parafii w Orzechu. Miejsce godne polecenia na wzruszającą ceremonię.
Niektórzy limuzyną, inni kabrioletem, a jeszcze inni wozem strażackim! To dopiero widowisko! Na sygnale podjechali pod drzwi restauracji. Wśród dominującej w składzie wesela młodzieży długo nie trzeba było czekać na rozpoczęcie energicznej zabawy na parkiecie. Później niespodzianka dla Młodej Pary i małej Zuzi – spotkanie z koniem podczas pokazu jeździeckiego. Radość dziewczynki na widok dużego zwierza – nieoceniona. Także tort – osobno dla Młodych, osobno dla Zuzi. Przecież to dwie uroczystości. I w zasadzie po kilku tańcach czas wielkiego dnia Zuzi powoli zaczął się kończyć. A rodzice dalej oddawali się wspólnemu biesiadowaniu z gośćmi. Jeszcze tylko plener, który tym razem odbył się podczas wesela. Nie mieliśmy zbyt dużo czasu, więc wyskoczyliśmy nieopodal na pola. I tu niespodzianka. Mamy koniec września, a pola kwitną na żółto jak w maju! Tylko tym razem nie rzepakiem a gorczycą – efekt ten sam – piękne kolory. Z przyjemnością obserwowałem zabawę Młodej Pary. Widać było, że wyszli z roli organizatorów i oddali się w tańcu sobie nawzajem. Nie każdy umie tak swobodnie skorzystać z zabawy podczas swojego Wielkiego Dnia. Im się to udało.
kościół: Parafia Najświętszej Maryi Panny Jasnogórskiej w Orzechu
restauracja: Appassionata w Orzechu